Na różne sposoby Bóg objawia się człowiekowi. Do pasterzy, pasących swe owce, przemówił przez aniołów. „Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska ich oświeciła, tak, że się bardzo przestraszyli. I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się! oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu” (Łk 2, 9-10). Herod poznał prawdę o Jezusie przez Mędrców ze Wschodu, których tradycja nazwała królami. Do Arcykapłanów i uczonych w Piśmie Bóg przemówił przez Pismo św. „Zebrał, więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem Judzkim, bo tak zostało napisane przez Proroka,”(Mt 2, 4-5). Mędrcom ze Wschodu Bóg objawił się na drodze naukowych poszukiwań. Gwiazda, którą dostrzegli na niebie, i która ich doprowadziła do Jezusa, jest symbolem tych poszukiwań.
Kim byli mędrcy- magowie? W starożytności, m in. na dworach Medów i Persów, była grupa ludzi zwanych mędrcami lub magami. Mieli oni wielki wpływ na życie polityczne, religijne i społeczne. Zajmowali się nauką, a także wyjaśnianiem snów i astrologią. Byli to, więc ludzie najlepiej przygotowani do odczytania znaków z nieba i zrozumienia dobrej nowiny o narodzinach mesjańskiego Króla. Tradycja uczyniła z magów, królów, zapewne pod wpływem Psalmu 72. „Królowie Tarszyszu i wysp przyniosą Mu dary, a królowie Szeby i Saby przyjdą z daniną. Pokłon Mu złożą wszyscy królowie i wszystkie ludy będą Mu służyć”.
Ewangelista nie wspomina ilu było mędrców i nie podaje ich imion. Malowidła z katakumb rzymskich z II i III wieku przedstawiają ich w liczbie dwóch, czterech a nawet sześciu. U Syryjczyków i Ormian jest ich dwunastu. W kościele katolickim przyjęła się liczba trzech, ze względu na trzy dary, o jakich wspomina Ewangelia: złoto, kadzidło i mirra. Ojcowie kościoła w tych darach widzieli symbole; złoto jest symbolem godności królewskiej Chrystusa, kadzidło- godności boskiej i mirra jest symbolem męki. W VIII wieku pojawiły się imiona mędrców, całkiem przypadkowe; Kacper Melchior i Baltazar. W uroczystość Objawienia Pańskiego, od XV wieku, święci się w Kościele złoto i kadzidło; a dopiero od XVIII wieku- kredę.
Polska tradycja ma swoje zwyczaje związane z tą uroczystością. Po powrocie z kościoła, święconą kredą wypisuje się na drzwiach domostw K+ M + B- inicjały trzech Króli oraz cyfry danego roku, albo C+M+B wraz cyframi roku. Wg. św. Augustyna, ten ostatni napis należy tłumaczyć; ChristusMultorumBenefactor- Chrystus dobroczyńcą wielu. Bardzo trafne jest interpretowanie tych inicjałów jako noworocznego błogosławieństwa udzielonego domowi przez Kościół: ChristusMansioniBenedicat- Niech Chrystus błogosławi temu domowi. Sens tego obrzędu wyjaśnia modlitwa poświęcenia: „Panie Jezu Chryste, którego Trzej Mędrcy jako Dziecię znaleźli w domu i złożyli Mu hołd, który wzrastałeś w domu w Nazarecie przy boku Maryi i św. Józefa, uświęć i nasz dom swoją obecnością. Niech panuje w nim Twoja miłość, dobroć i czystość. Niech wszyscy tworzymy domowy kościół, który w tym sanktuarium niech stale składa Ci uwielbienie i chwałę. Niech święte symbole, które znaczymy na drzwiach tego sanktuarium przypominają nam i tym, którzy będą nas odwiedzać, że jesteśmy domowym kościołem i za gwiazdą wiary chcemy iść na spotkanie z Tobą do domu naszego wspólnego Ojca, który w jedności Ducha żyjesz i królujesz”.
W dawnych czasach kredowe znaki czyniono także na drzwiach i słupach obory. Niekiedy gospodarz obchodził wszystkie granice swego obejścia i ciągnął kredę po ziemi, aby się odgrodzić od zła, jakie mogło wtargnąć do gospodarstwa. W tym dniu używano także kadzidła poświęconego w kościele. Okadzanie kadzidłem, w przeszłości, rozumiano jako zabezpieczenie przed wrogimi siłami i nieszczęściami, dlatego okadzano i kropiono święconą wodą całe gospodarstwo, w tym ule i dobytek.
Wśród wielu dróg prowadzących do poznania i spotkania Boga jest jedna, o której chcę wspomnieć . Mówi o niej stara rosyjska legenda.
Do Betlejem szedł czwarty Król, biedniejszy co do zabranych darów, ale bogatszy duchem, wspaniałomyślnością i ofiarą. Wyszedł ze wschodu razem z tamtymi, ale nie nadążył za nimi. Czuły na nędzę i nieszczęścia zapamiętale angażował się w losy spotkanych na drodze biednych i cierpiących ludzi. Wędrował tą samą drogą, ale bardzo długo. Wykupywał niewolników, wspomagał nędzarzy. Ze złota i kosztowności nic nie zostało. Sam staje się biedakiem. Dla uwolnienia z galer syna biednej wdowy zostaje galernikiem i przez 30 lat wykonuje ciężką pracę. Wreszcie osiągnął cel podróży. Przybywa do Jerozolimy i spotyka Jezusa, z krzyżem na ramionach, w drodze na Kalwarię. Przyniósł Jezusowi dar swego szlachetnego życia. Jezus spojrzał na niego i czwarty Król poczuł ogromną radość, bo zbawienie stało się jego udziałem (z książki Ku wolności).