Polacy po 1. i 17. września 1939 r. stawiali sobie dwa pytania – czy możemy zgodzić się na klęskę i czy możemy pogodzić się z tym, że Polska znowu zostanie wykreślona z map politycznych Europy, podobnie jak to było przez 123 lata między rokiem 1795 a 1918. Odpowiedź brzmiała krótko: NIE. „Nie”, dlatego, że to słowo w kluczowych sytuacjach dla dziejów Polski jest wpisane w nasz kulturowy kształt – „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy…” i słowa Józefa Piłsudskiego: „Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach, to klęska”.
Odpowiedź : NIE – nie budziła wówczas wątpliwości, ponieważ społeczeństwo wyrastało z tradycji powstańców styczniowych, uczestników zmagań o niepodległość z 1918 r.; odwoływało się do etosu polskiej inteligencji, duchowieństwa katolickiego i nowego patriotycznie ukształtowanego Pokolenia Kolumbów. – Jeżeli było takie społeczeństwo, to mimo tragedii września 1939 r. i wszystkich jego następstw, dominowała nadzieja .
14 lutego 1942 r. powołano Armię Krajową po to, aby pokazać i Polakom żyjącym pod okupacją, ale i wszystkim sojusznikom na Zachodzie, że to nie są rozproszone grupki oporu, ale to jest armia, armia polska, armia tego kraju.
Rota przysięgi Armii Krajowej brzmiała: W obliczu Boga Wszechmogącego – …. przysięgam, że będę wiernie i nieugięcie stać na straży honoru Polski i o wyzwolenie jej z niewoli walczyć będę zawsze ze wszystkich sił moich, aż do ofiary z mego życia…..
Przyjmujący przysięgę odpowiadał: Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Wolności. Obowiązkiem twoim będzie walczyć z bronią w ręku o odzyskanie Ojczyzny. Zwycięstwo będzie twoją nagrodą, zdrada będzie ukarana śmiercią.
Największym heroizmem i zarazem największą tragedią AK było Powstanie Warszawskie. Po wojnie Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych) komunistyczne władze przedstawiały jako kolaborantów hitlerowców i „zaplute karły reakcji”. – To trudne dzieje. Nawet na dzisiejsze czasy, kiedy do nich wracamy jedynie historyczną pamięcią.
Warto wspomnieć postać kard. Stefana Wyszyńskiego – podczas Powstania Warszawskiego był kapelanem Armii Krajowej , posługiwał się pseudonimem „Radwan III”. 17 czerwca 1962 r. Kard. Wyszyński opisał spotkanie z niemieckimi oficerami, którzy pokazali mu fotografię Chrystusa z frontonu kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, leżącego na bruku, ale z dłonią wskazującą na napis na cokole: «Sursum Corda». „Na warszawskim bruku zburzonego miasta, zamienionego w popioły i zgliszcza – pozostał Chrystus. Obalony wprawdzie, niemocny, leżący na swym krzyżu, ale dłonią pokazujący zburzonej stolicy niebo, aby nie przestała wierzyć, iż może się odrodzić. Jednego tylko potrzeba – nadziei! «Sursum corda, w górę serca!»” – pisał kard. Wyszyński. Przesłanie, które płynie z tamtych czasów jest takie – Ostateczna nasza nadzieja w Chrystusie, który „do końca nas umiłował” . Jeśli dzisiaj przeżywamy niepokoje i lęki o Polskę, o jej tożsamość, o wierność wartościom, o to, aby nie zginęła , to trzeba pamiętać , że nie zginie, jak długo będzie z Chrystusem, jak długo będzie wpatrywała się w Jego krzyż .
Pamiętajmy również , że dla chrześcijan, grób nie jest miejscem klęski i końcem wszelkiego życia, ale jest progiem w drodze do życia wiecznego. Pamiętajmy , że groby męczenników za Ojczyznę nie są tylko miejscem tragedii patriotów polskich, ale są źródłem natchnień i siły dla kolejnych pokoleń naszego narodu.