Wielki Czwartek

Wielki Czwartek

2000 lat temu, w ciepły, pogodny wieczór, na piętrze domu, nazwanego później wieczernikiem, dokonał się wielki cud. Nasz Pan Jezus Chrystus wziął w swe dłonie chleb i dał go do jedzenia uczniom, mówiąc: „To jest Ciało moje”. Potem podał kielich z winem i powiedział: „To jest Krew moja”.
Następnego dnia to Ciało zawisło na krzyżu, a krew płynęła z przebitego boku, obmywając grzechy świata.

Działo się to pod okupacją rzymską. Rzym upadł, cesarstwo rozsypało się w proch. Przyszły średniowieczne najazdy Hunów, Wandalów – także ich królestwa legły w gruzach. Cesarstwo Niemieckie próbowało zawładnąć Kościołem – dziś już go nie ma. Napoleon usiłował podbić cały świat – cóż zostało z jego dzieła? Przyszli Hitler i Stalin – ich imperia także upadły. 2000 lat rodzą się i umierają ludzie, powstają i giną państwa, rozpoczynają się i kończą wojny – a tu…

A tu bezbronny, biały opłatek chleba trwa wciąż i wciąż. Chyba nie mógł Chrystus w lepszy sposób stać się obecnym pośród swego ludu.

Św. Augustyn rzekł kiedyś tak:  „Mimo że Bóg jest wszechmogący, nie mógł dać nam nic więcej;
mimo że jest samą mądrością, nie umiał nam dać nic więcej i mimo że ma niezmierzone bogactwa – nie miał nam co więcej dać, dając siebie we Mszy św.”

Tak. Ileż mocy, siły, miłości – w tym kawałku chleba? Ile dobroci i troski o to, by być z nami! Ta miłość kazała Bogu stać się bezbronnym jak dziecko, by swą wszechmocą nie przerażać nas, słabych ludzi. Ta miłość kazała Mu wstąpić w chleb, byśmy przyjmując Go i posilając się Nim, stawali się jak on – chleb, z którego każdy potrzebujący i głodny może się posilić, wziąć kawałek.

Ta miłość kazała Mu wreszcie zamilknąć tu w tabernakulum po to, by wciąż słuchać, słuchać i słuchać…Słuchać naszych próśb, żalów i smutków, słuchać tego, co boli i trapi, słuchać o tym, co cieszy i raduje – i po cichu, prawie niewidocznie zmieniać nas, pomagać, byśmy stawali się lepsi, inni.
A my? Jakże często nie pamiętamy o tym, kto tak naprawdę jest ukryty w tym chlebie. I łykamy Go jak tabletki, proszki…
Niektórzy w ogóle nie pamiętają, że można do Niego przyjść. I robią łaskę, że uczestniczą we Mszy świętej. A przecież to żadna łaska. To Bóg robi łaskę, że chce do nas, grzeszników, nędzarzy przychodzić ze swoją miłością. Że chce nas dotykać i karmić swoim Ciałem…

A ludzkie serca tak mało wdzięczne. A ludzkie serca tak ślepe na tę miłość. Stąd tyle zła na świecie, że nie dostrzegamy prawdziwej miłości. Słusznie zauważył kiedyś Wyspiański:

„Nie pomogą świata znachorzy,
gdy serca ludzkie boleją rozpaczą.
Nie pomogą – serc nie przeinaczą”.

Ludzkie serca może zmienić, przeinaczyć tylko Bóg. Dlatego staraj się jak najczęściej przychodzić do stołu samego Boga, by być po prostu człowiekiem.

Dzień dzisiejszy jest także ważny dla nas kapłanów. Przecież to właśnie dziś, na tej samej Ostatniej Wieczerzy Jezus ustanowił sakrament kapłaństwa. “To czyńcie na Moją pamiątkę”.

To nie przypadek, że Eucharystię i kapłaństwo Jezus ustanowił w tym samym momencie. Można śmiało powiedzieć, że kapłaństwo zostało ustanowione przede wszystkim dla Eucharystii. Tam, gdzie nie ma kapłana, nie ma Eucharystii – nie ma ani Mszy Świętej, ani Najświętszego Sakramentu. W tych sprawach, jak w żadnych innych nikt nie może kapłana zastąpić. I o tym przekonują się, nieraz bardzo boleśnie, ludzie żyjący w krajach, gdzie kapłanów brakuje.

Kapłaństwo jest darem, tak, jak Eucharystia. Jest darem Boga dla człowieka. I podobnie, jak Eucharystia jest tajemnicą. Tajemnicą jest i musi chyba pozostać, dlaczego akurat tych, a nie innych wzywa Bóg do szczególnej bliskości ze sobą. Tajemnicą jest także wielka miłość i zaufanie Boga, który w ręce kapłanów – ludzi słabych i grzesznych, jak każdy – złożył tak wielkie i święte sprawy. A jak widzą kapłana dzisiaj ludzie?

Jeżeli ksiądz jest dobroduszny i często się uśmiecha wtedy mówią, że się wygłupia

jeżeli bywa poważny i zamyślony, wtedy uważają go za wiecznie niezadowolonego i naburmuszonego.

jeżeli ksiądz jest powiedzmy ładny, ludzie często będą się zastanawiać i plotkować: ciekawe dlaczego się nie ożenił?

jeżeli jest brzydki stwierdzą bez cienia wątpliwości: na pewno nikt go nie chciał i poszedł na księdza!

jeżeli jest gruby, to podsumują : O, takiemu to nic nie brakuje!

jeżeli jest chudy i choć trochę zaniedbany w ubiorze, wystarczy by nazwali go sknerą lub mało dbającym o swój schludny wygląd

kiedy mówi długie kazania, jest zawsze nudny i powtarza się

jeżeli przepowiada „normalnie”, to oczywiście nic z tego nie można zrozumieć, bo mówi bez zaangażowania, albo po prostu nie ma talentu mówcy

jeżeli stara się często odwiedzać swoich parafian , wtedy wielu uważa, że wtyka nos w nie swoje sprawy

jeżeli stale na plebanii lub w domu parafialnym, to jest człowiekiem zamkniętym

jeżeli ksiądz rozpoczyna punktualnie odprawiać Mszę świętą, wtedy jego zegarek zawsze śpieszy

jeżeli rozpoczyna z opóźnieniem , wtedy nie ceni i marnuje drogocenny czas innych

jeżeli chodzi w sutannie, wtedy uważają go za konserwatystę i nie przystosowanego do nowych czasów;

natomiast jeżeli często spotykają go ubranego po “świecku”, wtedy ocenią, że strój duchowny jest mu ciężarem

kiedy jest już stary, to mówicie, że najwyższy czas, aby go posłali na odpoczynek

Dobrze, że ludzie mówią o kapłanach. Źle byłoby, gdyby nic nie mówili. A to, że mówią świadczy o tym, że ludziom zależy na księżach.

Każdy ksiądz jest tylko człowiekiem, słabym i grzesznym, jak każdy inny i jak każdy człowiek potrzebuje modlitwy, dobrego słowa, zrozumienia, przyjacielskiego uścisku. Czy modlisz się za kapłanów: o siły, o błogosławieństwo, o ich świętość. A może potrafisz tylko krytykować i stawiać im niewykonalne dla siebie wymagania, i mówić że to nieroby?

“Boże, Uświęcicielu i Stróżu Twojego Kościoła, wzbudź w nim przez Ducha Twojego godnych i wiernych szafarzy świętych Tajemnic, aby za ich posługiwaniem i przykładem, przy Twojej pomocy, lud chrześcijański kierował się na drogę zbawienia”.