Wszyscy szukali Jezusa…
W dzisiejszej Ewangelii czytamy, że wszyscy szukali Jezusa. Można by powiedzieć, że ten poszukujący tłum sprzed 2000 lat właściwie niewiele różni się od setek ludzi zgromadzonych podczas znanych nam papieskich pielgrzymek czy koncertów zespołów rockowych. Gdy popatrzymy na ludzi współczesnych Jezusowi i na tych, którzy dziś oklaskują Papieża lub skaczą pod sceną w rytm wybijany przez ich aktualnego idola, odkrywamy, że mechanizm ludzkich zachowań jest w każdym przypadku bardzo podobny. Człowiek bardzo łatwo przechodzi od zachwytu, uwielbienia i chęci naśladowania do znużenia, zdziwienia czy nawet rozczarowania Tak było z tymi, którzy szli za Jezusem, a potem pod dyktando władzy Go ukrzyżowali; tak jest z tymi, którzy oklaskują Papieża, ale „nie ze wszystkim, co on mówi się zgadzają”; i tak jest wreszcie z młodzieżą, która dziś ogląda Władcę pierścieni, nuci piosenki Ich Troje i kibicuje Małyszowi, a za kilka dni odkrywa, że jest nowy film, lepszy zespół, a skoki już nie…
Wiem, kim jesteś
Św. Marek pisząc swoją Ewangelię pragnie wezwać czytelnika do szukania odpowiedzi na pytanie: Kim jest Jezus Chrystus? Już w pierwszym rozdziale pytanie to wraca kilkakrotnie. Oto Jan Chrzciciel wypowiada tajemnicze słowa: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów”. Chodzi mu o wzbudzenie zainteresowania, o to, by słuchacze bacznie obserwowali i wyczekiwali tajemniczego Chrzciciela, który zamiast w wodzie będzie zanurzał ludzi w Duchu Świętym. Druga scena, którą Marek zestawia z poprzednimi, ma miejsce w synagodze w Kafarnaum. Słuchacze są zdumieni mocą, z jaką przemawia Jezus. „Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie”. Kulminacyjnym jednak punktem jest spotkanie z człowiekiem opętanym przez ducha złego. Scena z synagogi w Kafarnaum jest wielką przestrogą pod adresem tych, którzy w swojej wierze przeceniają rozum, a nie doceniają woli. Nie wystarczy teoretyczne poznanie, kim jest Jezus Chrystus. Nie wystarczy nawet publiczne wyznanie, że jest to „Święty Boży”. Wiara to nie teoria, lecz całkowite zaangażowanie się…
Propozycja Chrystusa
W Ewangelii Jezus wzywa każdego: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Nawrócenie przede wszystkim oznacza realizację powołania, którym każdego z nas Pan obdarzył. Chodzi więc o postawę uczniów Chrystusa, którzy „natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim”. Czy jednak jest to możliwe w dzisiaj? W sztuce Lwa Tołstoja pt. Żywy trup pewien człowiek na stanowisku – a żyjący i działający w niesprawiedliwym ustroju – mówi tak: „Na moim stanowisku dane są tylko trzy drogi do wyboru: po pierwsze – tkwić na tym stanowisku, zgarniać pieniądze i pomnażać to świństwo, w którym się żyje, co jest dla mnie ohydne; po drugie – walczyć z tą ohydą, ale na to trzeba być bohaterem, a ja bohaterem nie jestem; a po trzecie – szukać zapomnienia w wódce”. I wybiera to trzecie wyjście. Zbyt wielu ludzi wybiera i dziś to trzecie wyjście. Kto wie, może dlatego,…
„Czego szukacie?”
„Czego szukacie?” — pyta Jezus Jana i Andrzeja. To pierwsze Jego słowo, które objawi im tyle niezwykłych rzeczy. Jezus widzi, że szukają. Do tej pory szli za Janem Chrzcicielem; teraz bez wahania porzucili go, żeby pójść za Nim. To będzie ich szansa i Jan starannie zapisuje tę ważną godzinę: czwarta po południu. Jezus od razu poczuł do nich sympatię, ponieważ lubi ludzi zdolnych wszystko dla Niego porzucić. Ale już swoim pierwszym pytaniem chce ich przeniknąć: „Czego szukacie? Czego będziecie się po Mnie spodziewać?”. Tak bardzo pomylono się co do Niego. Powie kiedyś do tłumów: „Szukacie Mnie, ale dlaczego? Ponieważ nakarmiłem was do sytości chlebem”. Będzie pytał swoich apostołów: „Za kogo mnie ludzie uważają?… A za kogo wy Mnie uważacie?”. Jezus pyta mnie w tym momencie: „Czego szukasz? Kogo szukasz?”. Być może nie całkiem potrafimy odpowiedzieć, tak jak Jan i Andrzej: „Gdzie jesteś? Gdzie mieszkasz?”. Szukamy Go w Ewangelii. Wiemy, że…
Szukajmy Boga
Tysiące ludzi wędrowało do Jerozolimy. Jedni, aby pohandlować, bo był to ważny rynek świata. Drudzy, by posłuchać uczonych rabinów, którzy w portykach świątyni odpowiadali na trudne pytania. Można nawet było pozostać u nich podejmując systematyczne studia. Jeszcze inni wędrowali, by robić karierę, bo tam był dwór Heroda. Największe tłumy wędrowały do świątyni, aby się pomodlić. Wśród wędrujących spotykamy kilku mędrców, którzy szukają największego Skarbu. Nie interesują się tym, co jest na rynku, ani tym, co mówią uczeni, nie interesują się karierą i nie zdążają do świątyni. Oni szukają Zbawiciela. Im jest potrzebne spotkanie z Mesjaszem. Mówią o tym wyraźnie na dworze i od nich dowiaduje się o tym cała Jerozolima. Nikt jednak z nimi nie szuka. Nawet uczeni powiedzieli im: idźcie do Betlejem, może tam Go znajdziecie, ale sami nie poszli. Oni wędrują i znajdują. Tylko oni w tym wielkim gwarnym mieście, wśród setek tysięcy byli autentycznie głodni wartości religijnych. Tak jest ciągle. Świat nie potrzebuje Boga, nie jest…
Życie to rodzina
Dzisiejsze święto odsłania ważny wymiar życia, a jest nim środowisko. Nie ma życia bez środowiska. Doskonale znamy tę prawdę w wymiarze ekologicznym. Gdziekolwiek zostaje zachwiana harmonia środowiska, natychmiast pojawiają się znaki alarmujące o zagrożeniu życia wielu gatunków roślin, owadów, ptaków czy zwierząt. Klęska środowiska jest klęską życia. Tak jest w morzach, rzekach, jeziorach, lasach, polach… i tak jest w rodzinie. Ona stanowi środowisko życia każdego człowieka. Dlatego Bóg powiedział: „Czcij ojca i matkę swoją, a będzie ci się dobrze powodziło na ziemi”. To jest Boże wezwanie do odpowiedzialności za rodzinę. Człowiek zdrowy i mądry rośnie, gdy jego serce bije szacunkiem dla rodziców. Jeśli straci szacunek w myśleniu, w słowie, w czynach, uderzy w swoje środowisko i wyda wyrok na siebie samego. Apostoł Narodów wzywa do szacunku, jaki rodzice mają okazywać swym dzieciom. Winien to być szacunek zawarty w miłości ojcowskiej i macierzyńskiej. Jeśli rodzice darzą dzieci szacunkiem, one najczęściej odpowiadają…
Pasterka zamiast niedzielnej Mszy? Wyjaśniamy!
W tym roku Wigilia Bożego Narodzenia przypada w niedzielę. Wielu z nas zadaje sobie pytanie – czy tego dnia konieczne jest uczestniczenie w niedzielnej Mszy świętej jeśli wieczorem bierzemy udział w Pasterce? Jeśli miałeś nadzieję, że wystarczy Pasterka – nie mamy dobrych wiadomości. To Msza z uroczystości Narodzenia Pańskiego, a ta przypada w poniedziałek. Uczestnictwo w niej nie jest zatem spełnieniem obowiązku udziału we Mszy niedzielnej. Jak czytamy w Kodeksie Prawa Kanonicznego, kan. 1248: „Nakazowi uczestniczenia we Mszy Świętej czyni zadość ten, kto bierze w niej udział, gdziekolwiek jest odprawiana w obrządku katolickim, bądź w sam dzień świąteczny, bądź też wieczorem dnia poprzedzającego”. W najbliższą niedzielę pamiętajmy zatem, aby Pasterki nie potraktować jak Mszy niedzielnej!
Jan jest realistą…
Jan jest realistą. Wzywa do pracy nad doskonaleniem uczciwości człowieka. Traktuje uczciwość jako najbardziej podstawowy warunek wyjścia z każdego kryzysu. Tam gdzie brakuje wartości moralnych, żaden kryzys — ani polityczny, ani społeczny, ani gospodarczy, ani religijny — nigdy nie zostanie przezwyciężony. Moralnie wartościowy człowiek spełni dobrze wszystkie swoje obowiązki, a wówczas społeczeństwo może na niego liczyć, może darzyć go swoim zaufaniem i z radością korzystać z owoców jego pracy wiedząc, że są one zawsze solidne. Jan Chrzciciel jest specjalistą od wychodzenia z kryzysów, a jego program pracy u podstaw, w historii przezwyciężania kryzysów, jawi się jako trwała wartość. Kryzys życia religijnego należy do najgłębszych i najtrudniejszych kryzysów, jakie dotykają serca człowieka. Droga, jaką wskazuje Jan, jest jedyną drogą wyjścia. To sam Bóg domaga się od człowieka pracy u podstaw. Pierwsze wezwanie łaski jest zawsze apelem o oczyszczenie serca. Jak nikt z nas nie wlewa mleka do brudnej butelki, tak Bóg nie wypełni świętością serca nieczystego. Oczyszczanie serca to właśnie praca…
Przygotujmy drogę Panu …
Każde czasy i każda społeczność ma swojego Jana Chrzciciela – o którym sam Jezus powiedział, że jest największym z proroków. Jan nie przebierał w słowach i nie był uładzonym dyplomatą, a nam tak to bardzo nie na rękę i tak „pod włos” te janowe słowa i janowe napominanie. Takie postacie to zazwyczaj ludzie, których nie lubimy, bo pokazują nam jacy naprawdę jesteśmy, bo demaskują nasze słabości i obnażają nasze prawdziwe -nie zawsze najpiękniejsze- twarze. Tacy ludzie, jak Jan Chrzciciel, mają odwagę nazywać grzech – grzechem, świństwo – świństwem, kant – kantem. To są ludzie, którzy z Bożego posłania są prorokami przygotowującymi drogę Panu. Niewątpliwie największym prorokiem naszych czasów był Papież Jan Paweł II. Tylko kto chciał go słuchać? I nie warto nawet wspominać innych krajów i narodów, skoro nasz własny przyjmował ich z pompą w czasie kolejnych pielgrzymek i … w większości lekceważył sobie ich słowa. Prywata, złodziejstwo, pijaństwo, zobojętnienie…
Czuwajcie, aby Pan nie zastał was śpiących …
Kolejny Adwent w moim życiu, kolejna dana mi szansa na to, abym w końcu dostrzegł, co naprawdę się liczy, co naprawdę jest najważniejsze? Bóg po raz kolejny wychodzi naprzeciw człowiekowi i szuka go z troską. Znowu pozwala się ujrzeć i zbliżyć, a jedynie ode mnie samego zależy, czy Jego wysiłki będę uwieńczone sukcesem, czy po raz kolejny zmarnuję daną mi szansę? Adwent to nie tylko czas oczekiwania na Boże Narodzenie, ale to przede wszystkim czas przygotowania na przyjście Boga-Człowieka, na spotkanie go w moim życiu. A może warto by było obudzić się z letargu i uśpienia? A może warto by było zrobić rachunek sumienia i zobaczyć, jak to naprawdę jest z tym moim życie pełnym samozadowolenia i faryzejskiego uznawania się za lepszego od innych, a jednocześnie pełnym kantów, szwindli i nieuczciwości? A może trzeba by było poprosić: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił”? A może warto w końcu wyprostować swoje ścieżki…