Chrystus podając przypowieść o dwóch synach zaproszonych przez ojca do pracy w winnicy, zwraca uwagę na niesłowność jednego z nich. Syn obiecuje ojcu, że przyjdzie do pracy, a nie przychodzi, czyli wprowadza ojca w błąd. Nie dotrzymał danego słowa. Drugi syn, nieco leniwy, nie miał ochoty na pracę i jasno to ojcu oznajmił: „Nie chce mi się”. Później przemyślał swoją decyzję, zmienił zdanie i poszedł pracować w winnicy. On ojca nie wprowadził w błąd. Sprawił mu raczej miłą niespodziankę. Ojciec na jego pomoc nie liczył, a jednak ją otrzymał. Słuchacze przypowieści jednoznacznie ocenili postawę synów. Ten drugi, w oczach ich i Chrystusa, zasłużył na uznanie.
Słowność stanowi znak autentycznej miłości bliźniego. To dowód, że człowiek troszczy się o cudze dobro. Człowiek niesłowny nie liczy się z dobrem drugiego, lecz kieruje się swoim wyrachowaniem. Szuka tego, co jest dobre dla niego, a nie dla tego, komu dał słowo. Prawdziwa miłość jest zawsze słowna.
Jeżeli brak słowności paraliżuje życie gospodarcze i społeczne, to tym bardziej odbija się ujemnie na życiu religijnym. Całość tego życia jest bowiem oparta na dotrzymaniu słowa danego Bogu. Chrześcijańskie życie rozpoczynające się na chrzcie świętym, polega na dotrzymaniu przyrzeczeń, jakie przed przyjęciem chrztu uroczyście zostają złożone. Doskonalenie życia chrześcijańskiego dokonuje się drogą realizacji postanowień poprawy, które za każdym razem są słowem danym Bogu. Całość życia małżeńskiego jest oparta na dotrzymaniu słowa danego, wobec Boga, współmałżonkowi w chwili zawierania sakramentu małżeństwa.
W tej sytuacji nietrudno zauważyć, że refleksja nad słownością chrześcijanina jest istotna nie tylko z punktu widzenia miłości bliźniego, lecz również z punktu widzenia religijnego. Człowiek jest albo słowny i wtedy dotrzymuje słowa danego ludziom i Bogu, albo niesłowny a wówczas zawodzi zarówno ludzi, jak i Boga. Tylko ten, kto zna wartość słowa, potrafi dostrzec piękno Ewangelii i może stać się godnym zaufania partnerem Boga i ludzi.